Pierwsza myśl dotyczące tytułu posta: reanimacja Anet. Druga myśl: jak dobrze, że Ania czuwa. A trzecia... no cóż, niech pozostanie tajemnicą ;)
Każdy z nas ma swoje marzenia, jedne bardziej realne, inne mniej, ale jedno jest pewne: marzenia warto mieć! Na mojej półce pojawił się przywieziony z Holandii a'la słoiczek, do którego wrzucam zapisane na karteczkach pomysły, dotyczące tego co sprawiłoby mi radość, po prostu tego co jest moim marzeniem. Jedna z tych rzeczy jest nauka szycia. Moja babcia jest krawcową, więc mając tak wspaniałą możliwość, nie mogłabym jej nie wykorzystać.
Zainspirowana kolorem czerwonym podeszłam do sprawy ambitnie, i na mojej pierwszej lekcji szycia powstała Hania. Tak naprawdę to nic trudnego, a od momentu kiedy zobaczyłam lalki tilda, pokochałam je i chciałam taka mieć. Wiem, że są one dość specyficzne i nie każdemu przypadną do gustu, ale ja jestem nimi oczarowana.
Oto co udało mi się wy-szyć/czarować, właściwie z dwóch jaśków i niecałej paczki waty.
Czerwień jest na tyle wyrazistym kolorem, że pięknie sprawdza się nawet w roli samych dodatków. (Chociaż mnie marzy się czerwona sukienka, ale to może na drugiej lekcji :D) Czerwona kokardka, serduszko, buciki i drobniutki wzorek na sukieneczce w postaci delikatnych różyczek -to nasza propozycja na wrześniowy kolor, niestety jest go trochę za mało, aby wziąć udział w zabawie u Danusi, ważne jednak, że nas zainspirowała :)
Ps. chyba dorzucę do słoiczka: sprzęt, który pozwala robić lepsze zdjęcia ;))