Wprawdzie zostało jeszcze trochę czasu do świąt, jednak pierwsze wystukane na klawiaturze 'W' tego posta wskoczyło właśnie do przeszłości, podobnie zresztą jak cały sznur liter biegnący za nim... Oznacza to nie mniej, nie więcej jak tylko (albo aż) tyle, że czas ucieka nieubłaganie i jeśli mamy jeszcze w planach tworzenie świątecznych dekoracji powinniśmy o tym pomyśleć właśnie teraz, bo potem może okazać się, że jest już za późno.
Dlatego mój ohřívač przygarną kilkoro przyjaciół i gorąco się nimi zajął :)
I gotowe. W ten sam sposób możemy wykorzystać puste łupiny (które zostały np.po pieczeniu ciasta). Do maku dodajemy miodu (kleju, lub innego lepiszcza, whatever... albo nie -stawiamy na naturalność!) i wypełniamy środeczek, nie zapominając oczywiście o zawieszce.
Nie wszyscy gustują w takich ozdobach, jednak dla handmadekowych (mam nadzieję, że moje słowotwórstwo opiera się na poprawnych zasadach pisowni...) miłośników będzie to może jakaś ciekawa inspiracja...
-nie? też tak myślę ;)
I to jest znowu coś co mi się bardzo podoba;)Makowe ozdoby są super,nie widziałam takich jeszcze;)
OdpowiedzUsuń